Oslo

23:13 Unknown 19 Comments

Hei!
Jak u góry, przywitanie w norweskim stylu, co oznacza, że dzisiaj post o Norwegii, w której obecnie jestem i zostaje jeszcze przez 3 dni. Dzisiaj jest dopiero mój drugi dzień, więc stwierdziłam, że z całego wyjazdu zrobię dwa posty podzielone na 2 pierwsze dni i 3 ostatnie. Z czego dzisiejszy będzie z 'ciekawostkami', czyli o tym co zdążyłam zauważyć przez te dwa dni.
Zaczynając od tego, że jest DUŻA różnica cenowa, co dla nas- Polaków jest nie do końca akceptowane.
Moja mama na przykład woli głodować niż iść coś zjeść i wydać na to tyle pieniędzy ile u nas na jedzenie na caly tydzien. Cóż, jak chyba każdy wie i po części zauważył nie wszędzie jest taka sama płaca.
Więc to nie powinno być żadnym zaskoczeniem, a jednak niektórym (mojej mamie) trudno jest się przyzwyczaić. Dla przykładu: sok litrowy 27 NOK = ok.12 zł, najtańsza, mała pizza 100 NOK = ok.46 zł, kebab+cola 75 NOK= 35 zł, lód na patyku 16 NOK = ok.7 zł, bagietka 30 NOK= ok. 13 zł.
Przy (dużych) zarobkach Norwegów to jest normalnie i wiadomo, automatycznie wtedy jedzenie i utrzymanie jest droższe.
Natomiast mówiąc o zakupach odzieżowych czy obuwiu jest porównywalnie jak w Polsce, a nawet taniej.
Da się to zauważyć idąc ulicą: od przechodniów na ulicy czuć drogie perfumy, każdy jest ubrany schludnie i nie ukrywajmy markowo. Jak już sporo osób z mojego otoczenia wie zwracam na takie rzeczy uwagę. Wzrokiem znajdę każdy znaczek, więc uwierzcie, że co 3 osoba na ulicy ma na koszuli znaczek Ralpha Laurena, buty Birkenstock,, torebkę Louisa Vuittiona, czy okulary Gucciego. U  nas w Polsce z iPhone'ami spotyka się głównie osoby w przedziale wiekowym 14-40 + biznesmeni, tutaj nawet renciści. Ekologiczne życie da się tu też zauważyć od razu. Na drogach dużo elektrycznych samochodów, najwięcej zauważyłam Tesli, które jak ktoś nie wie, nie mają silników, cichutko chodzą i mają specjalne przywileje, a na dodatkowo są ładne i spokojnie mogłabym być 'eko'. Poza tym mnóstwo ludzi biega, jeździ na deskach, hulajnogach i rowerach. Trudno mi się jest przyzwyczaić do przepisów, bo jest dozwolone przechodzenie na czerwonym świetle. Jeśli jest zielone, to wiadomo, ale czerwone dla przechodniów wcale nie oznacza, że trzeba stać. Jeśli nic blisko nie jedzie wszyscy śmiało przechodzą nawet się nie rozglądając. Czasami zanim cała grupa ludzi przejdzie to samochody mimo, że mają zielone i tak muszą czekać. W takim razie, po co światła? Co jeszcze zdążyłam zauważyć: tzn. ambulans na dwóch kółkach, czyli ratownicy na rowerach ze sprzętem do pomocy, policja na koniach, a dokładnie dzisiaj widziałam dwie policjantki no i to, że ludzie nie są tak hojni jak Polacy i przy jakiś sztukach ulicznych (śpiew, gitara, taniec, rysowanie, malowanie, zdjęcie z jakimiś postaciami itp.) nie wrzucają pieniędzy, mimo, że ktoś naprawdę ma talent i świetnie gra czy tańczy.
Ale to już jak ktoś uważa, w każdym razie w Polsce łatwiej jest zarobić na czymś takim.
Ufff... trochę się opisałam, a to pewnie i tak nie wszystko co chciałabym przekazać. I przypominam, jestem tutaj tylko 2 dni, więc po następnych 3 z pewnością równie długi post.
Ser deg!

(Filip: bluza, koszulka, spodnie - zara/ buty-adidas Ja: bluzka, spodnie - zara/ buty-nike/ bluza-gastra)